Budząc się rano poczułam straszny ból. Nie był to zwykły ból mojej zewnętrznej części ciała. Była to przeszywająca tragedia mojej psychiki. Nawet nie mam siły aby wspomnieć dlaczego ze mną jest coraz gorzej. Pragnę wygadać się z tego przyjaciółce, ale po prostu najzwyczajniej nie umiem. Nie wiem jak się do tego zabrać gdyż boje się jej reakcji. Na razie spróbuję o tym zapomnieć lecz nie mam pojęcia czy to mi się uda.
Wydostając się z łóżka odłożyłam wszystkie nurtujące mnie myśli na bok. Leniwym krokiem poszłam do łazienki. Weszłam pod prysznic by rozbudzić moje zaspane mięśnie. Odkręciłam korki, a wtedy gorąca woda zaczęła strumieniami spływać na mnie. Kiedy skończyłam owinęłam się kremowym, mięciutkim ręcznikiem po czym wyszłam z kabiny prysznicowej. Zdjęłam z głowy turban, po czym rozczesałam moje długie rude włosy. Zaczęłam je suszyć gdyż za godzinę miałam być w szkole. Po około półgodzinnej męczarni byłam gotowa. Pomalowałam jeszcze rzęsy i podkreśliłam oczy eyelinerem. Założyłam białą bieliznę, a następnie w tym wróciłam do pokoju. Stanęłam przed szafą w celu znalezienia czegoś odpowiedniego na dzisiejszy dzień. Po dłuższej chwili namysłu wybrałam w końcu jakieś ubrania, a potem szybko je na siebie założyła. Założyłam plecak na plecy i spojrzałam w lustro. Brzydziłam się swojego widoku, przydziło mnie to co ze mną się stało.
Powoli opuściłam moją sypialnię, zeszłam na dół i poszłam w stronę kuchni, gdzie zrobiłam sobie śniadanie. Na szklanym stoliku postawiłam talerz z dwoma kanapkami, a ja usiadłam na wysokim, srebrnym krześle. Konsumując posiłek spoglądałam na widok dobiegający zza okna. Biały puch sypał na wszystkie strony, pozostawiając po sobie znaki na ulicy oraz chodniku. Nigdy nie lubiłam zimy, ponieważ wtedy jest zimno i nie mam na nic ochoty. Niestety żyjemy tam gdzie są cztery pory roku, a nie dwie. Chociaż szkoda, mi by pasowało gdyby przez pół roku było gorąco, a drugie pół padał deszcz. Odrywając swój wzrok od widok z zewnątrz wstałam, po czym włożyłam brudne naczynia do zmywarki. Dostałam sms-a od Lorel, że mam już wychodzić dlatego szybkim krokiem udałam się na przedpokój, gdzie założyłam buty zimowe, kurkę, czapkę, szalik oraz rękawiczki. Z ciężkim plecakiem opuściłam moje mieszkanie. Zamknęłam drzwi na klucz, po czym schowałam klucze do jednej z kieszeni kurtki.
-Cześć.-przywitałam się z moją przyjaciółką.
-Cześć.-uśmiechnęła się delikatnie. Wiedziałam, że teraz będzie pragnęła wyciągnąć ode mnie to co chciałam jej wczoraj powiedzieć, ale stwierdziłam, że nie mam na to siły i chyba jednak pominę ten temat.-Więc co tak bardzo ważnego masz mi do przekazania?-zaczęło się.
-W sumie to już zapomniałam. Chciałam powiedzieć ci to wczoraj.
-Ważnych rzeczy się nie zapomina. No możesz mi powiedzieć, jesteśmy przyjaciółkami. Podoba ci się ktoś?-brunetka nigdy nie umiała sobie odpuścić i tego w niej tak bardzo nienawidziłam.
-Nie. -od razu zaprzeczyłam.-Nikt mi się nie podoba. Po prostu chciałam ci uświadomić, że Blake nie jest ciebie wart.
-Znowu o tym? Nie możesz zrozumieć, że on mi się podoba, że go kocham. Patty chcesz nas rozdzielić? Jeśli tak, to może lepiej będzie jak zakończymy naszą przyjaźń.-na jej słowa nie wiedziałam co odpowiedzieć. Tak chciałam ich rozdzielić, ale dlatego, że Blake to skończony dupek, a znowu patrząc z drugiej strony nie chciałam stracić bardzo bliskiej mi osoby.
-Przepraszam.-zaczęłam mówić choć głos lekko mi drżał. -Nie chciałam was rozdzieli, po prostu chcę dla ciebie jak najlepiej.
-Jest dobrze tak jak jest.-powiedziała Lorelei.
-Trzymam cię za słowo.-przytuliłam brunetkę, gdyż dobrze wiedziałam, że w tej chwili jest to nam potrzebny. Przyjemny uścisk z kimś ważnym nigdy nie jest przereklamowany.
Resztę drogi przemilczałyśmy. Nie miałyśmy o czym rozmawiać, a może po prostu obie tego nie chciałyśmy. Nim się obejrzałam byłyśmy już pod szkołą. Przekroczyłyśmy czarną bramę i skierowałyśmy się w stronę naszych szafek. Gdy już stałam przy swojej otworzyłam ją po czym zaczęłam zdejmować zimowe ubrania. Zamiast brązowych butów na koturnie na moich stopach pojawiły się czarne vany, ponieważ najbardziej pasowały mi do dzisiejszego ubrania.
-Gotowa już?-zwróciła się do mnie niebieskooka, na co ja jej tylko potwierdzająco kiwnęłam.
Pierwszą lekcją w ciągu dzisiejszego dnia miała być chemia. Nigdy nie lubiłam tego przedmiotu, tak jak wszystkich ścisłych. Bardziej wolę humanistykę, bo to do nich właśnie mam odpowiedni umysł. Pod salą stali już prawie wszyscy. Nie było jeszcze Gwen, Peter'a i Blake. W sumie nie miałam się czemu dziwić, ponieważ oni często wciągają prochy przed lekcjami. Nie rozumiałam ich. Dwóch chłopaków i jedna dziewczyna pragnęli zmarnować sobie całe życie dla jednej chwili euforii...Jak dla mnie trochę chore, ale to jest ich życie, w które nigdy nie miałam zamiaru się wtrącać.
-Cześć Patty.-loczkowaty zaczął krzyczeć mi do ucha. Zawsze tak robił i nigdy nie przestanie mnie to denerwować.
-Harry ile razy mam ci powtarzać żebyś tak nie robił?-zadałam retoryczne pytanie, choć wiedziałam jaka jest odpowiedzieć. Mogłabym mu powtarzać co minutę, a on nie zwróciłby na to najmniejszej uwagi.
-Nie słucham cię piękna.-dlaczego zawszę muszę mieć rumieńce jak ktoś mówi mi coś słodkiego?
-Nasza kochana River znowu się zarumieniła.-podszedł do mnie Zayn po czym pocałował mnie w policzek.
-Niestety.-delikatnie się zaśmiałam. Na szczęście zadzwonił dzwonek, który uratował moje cenne życie.
Weszliśmy do sali, zajmując nasze stałe miejsca. Usiadłam w trzeciej ławce od ściany, a następnie wyjęłam wszystkie potrzebne mi rzeczy na ławkę. Jak zwykle wszystko musiało leżeć równo i estetycznie. Została mi wpojona do głowy zasada porządku od młodszych lat i tak mi zostało, aż po dzisiejsze dni.
W koło klasy chodziła pani Smith, która sprawdzała pracę domową. Na szczęście ją miałam, gdyż wczoraj wieczorem przepisałam z internetu. Wiem, że może być źle, ale jednak ważne, że mam cokolwiek.
Delikatnie odwróciłam wzrok, kierując go na parapet. Stało tam kilka zadbanych kwiatków, ale bardziej było to ozdabiane przez widok dobiegający zza okna. Śnieg już nie sypał, ale na naszym boisku było ulepionych kilka bałwanów. Pewnie zrobiły to osoby, które mają teraz wychowanie fizyczne. Bardzo mi się to spodobało i do tego oświetlenie słoneczne, które idealnie komponowało się z tym krajobrazem. Gdybym miała czystą kartę, kredki, ołówek, lub farby namalowałabym, bądź narysowała właśnie ten cudowny widok z mojej perspektywy.
-Panno Patty River.
-Tak?-ocknęłam się gdy tylko nauczycielka wypowiedziała moje imię i nazwisko.
-Mogłaby pani nie spać na moich lekcjach tylko słuchać, albo notować to co mówię?-spytała.
-Tak, bardzo przepraszam.-powiedziałam po czym starałam skupić się na tym co mówi brunetka. Niestety nic z tego, bo co jakiś czas wracały wspomnienia z tamtej imprezy. To co się tam wydarzyło źle zaczęło działać na moją psychikę. Wiem, że nie widać tego po mnie, ale to tylko dlatego, że wszystkie swoje emocje ukrywam. Mówię o nich tylko najbliższym i dopiero wtedy kiedy uznam to za stosowne. Pragnęłam przekazać te informacje Anderson dzisiaj rano, ale nie wychodziło mi to, ponieważ za bardzo bałam się jej reakcji. To wszystko jest takie skomplikowane. Szkoda, że nie ma łatwiejszych, pewniejszych dróg do wyboru. Tylko wtedy za pewne byłoby nudno. Nikt nie mógł by cię upokorzyć, a ktoś inny się z tego pośmiać. Może byłoby lepiej dla pokrzywdzonych, ale Bóg dał nam wolny wybór czyli ukazał złą jak i dobrą stronę tej chorej zabawy.
Nie rozmyślając nad tym dłużej zaczęłam się pakować, gdyż właśnie zadzwonił dzwonek. Ze spuszczoną głową opuściłam pomieszczenie. Szłam sama korytarzem patrząc tylko pod nogi. Lecz w pewnym momencie znalazłam się na podłodze.
-Uważaj dziewczynko.-usłyszałam dosyć znajomy głos dlatego podniosłam wzrok na tajemniczą osobę.-A to ty.-Blake uśmiechnął się szyderczo.-Jak ci się podobało na imprezie? Przyjdziesz tam jeszcze? Można to powtórzyć.-śmiał się złośliwie. Brzydził mnie jego widok. Najchętniej naplułabym mu teraz w twarz, ale najzwyczajniej nie miałam na to siły.
-Jesteś zaćpany.-chłopak złapał mnie za nadgarstki, nie pozwalając w ten sposób mi uciec.
-Leć poskarż się Lorel.-uśmiechnął się, pokazując przy tym rząd swoich równych zębów.-Ona i tak ci nie uwierzy. Jest głupio zaślepiona. Zakochała się we mnie i teraz mogę robić z nią co ze chcę. Ta panienka zrobi wszystko dla mnie. Jest głupia.
-Nie mów tak o niej.-zaczęłam się z nim szarpać, ale brunet był silniejszy.
-A może umówimy się na trójkącik?-na pewno obie się byście zgodziły.
-Jesteś zwykłym gnojem i puść mnie.
-Uważaj na słowa kochanie.-chłopak na szczęście mnie puścił i mogłam pobiec przed siebie. Nie chciałam dłużej siedzieć w tej szkole. Pragnęłam się komuś wygadać. Szybko wyciągnęłam komórkę po czym wykręciłam numer do zaufanej mi kobiety.
-Halo?-usłyszałam przyjemny głos w słuchawce.
-Dzień dobry. Można dzisiaj przyjść.
-Oczywiście, ale o której?-spytała się kobieta.
-Teraz, zaraz.-zaczęłam mówić panicznie.
-Dobrze, a kto mówi?
-Patty River.
-W takim razie czekam.-już nic nie odpowiedziałam tylko się rozłączyłam po czym pobiegłam na dół do szafki. Ubrałam kurtkę, buty, szalik, czapkę. Założyłam plecak, zamknęłam niebieską szafkę i natychmiastowo wybiegłam ze szkoły. Na moje szczęście brama była otwarta więc mogłam spokojnie opuścić to cholerne miejsce.
Bardzo przepraszamy za zaległości, ale szkoła daje o sobie znaki zwłaszcza jak jest się w 3 gim. W każdym razie teraz rozdziały będą dodawane w każdą sobotę.
Czekamy na wasze opinie gdyż są one dla nas motywacją do dalszego pisania ;)